Ta układanka fabularna ma dużo kardynalnych wad i luk, które burzą paradygmat całej gry.

- Nierealne było przewidzenie, że protagonista skoczy z dachu budynku, na dodatek, że spadnie w idealnie ustawione miesce (nawet trafił w X... WTF). Czyli gdyby postanowił zrobić kilka kroków więcej i wtedy skoczyć, to co, roztrzaskałby się o chodnik?
- Nie mogli przewidzieć też do jakiego stopnia się posunie kiedy będzie w ekstremalnej sytuacji, przecież mógł spokojnie pozabijać kilka osób w końcowej scenie.
- Postrzelenie Seana Penna w finale było wzięte przez organizatorów gry pod uwagę, były to efekty secjalne, OK. Tylko niech ktoś mnie oświeci jak mogli wiedzieć w którą część ciała trafi kula, bohater mógł spokojnie trafić w głowę, jego broń mogła być przecież w 100% prawdziwa, w Amerycę możesz zdobyć broń praktycznie na rogu każdej ulicy. Do tego co gdyby zamiast w Penna celował np. w tego kelnera, który stał obok? Czyli co, wszyscy z tamtego budynku mieli na sobie niewidzialne kamizelki ratunkowe pokrywająca całe ciało, łącznie z twarzą?
- Swoją drogą, te efekty specjalne, np. starzec z zawałem na ulicy albo choćby spreparowana "śmierć" Penna na dachu wprawiłyby w osłupienie nawet Stevena Spielberga...
- Mało prawdopodobne było również to, że udało się sfingować tak wyszukany plan w którym by były zamieszane prawie wszyscy z grona znajomych głównego bohatera, a już zwłaszcza jego zaufana służąca oraz była żona.
Te wymienione błędy najbardziej mi zgrzytnęły podczas seansu, ale było ich więcej.

Za chwilę ktoś wyargumentuje, że to przecież jedynie film, ale na fundamentalne błędy logiczne mogą sobie pozwolić filmy o Jamesie Bondzie czy obrazy z Jasonem Stathamem, ponieważ tam chodzi tylko o akcję, ale ambitne thrillery muszą być koherentne. Nie ma za dużo sensu jeśli układanka jest tak spójna jak partia szachów przez 90% trwania, ale następnie serwuje jakieś rozwiązanie mocno w stylu deu ex machina, które jest absurdalne i niszczy całą kongruencję dziełą. Zamienia to niestety trochę film w bajkę.